środa, 20 sierpnia 2014

1 ~ Tak jak cztery lata temu



Notatka pod rozdziałem.

~*~
 Sharon POV
Pusto. Znowu pusto, zapomniałam, że mieszkając sama muszę chodzić na zakupy spożywcze regularnie. Sięgnęłam po portfel i telefon i już miałam wychodzić z domu, ale zauważyłam swoje odbicie w lustrze. MASAKRA. Wycofałam się, odłożyłam to co miałam w ręce i udałam się do sypialni z nadzieję, że uda mi się ogarnąć swój wygląd. Wybrałam zwykłe szare rurki, białą bokserkę, a przed wyjściem założyłam czarne, krótkie conversy. Jednak wcześniej upięłam włosy w wysokiego kucyka, nie malowałam się, nigdy. Stawiam na naturalność. Znów zabrałam swój telefon i portfel i wyszłam ze swojego mieszkania. Nie, nie wsiadłam do swojego mega wypasionego samochodu, poszłam na przystanek autobusowy, bo jedyny sklep, w którym są moje ulubione płatki jest dobre cztery kilometry od mojego apartamentu. Ogólnie zawsze bałam się prowadzić samochód, dlatego gdy skończyłam szesnaście lat i dostałam propozycje dostania samochodu od razu odmówiłam. Teraz mam lat osiemnaście i jestem dalej tą samą strachliwą blondyną. Autobusy mam co dziesięć minut, co jak na Nowy Jork jest naprawdę bez sensu. Tutaj autobusy powinny jeździć co cztery minuty, żeby potem nie ludzie nie musieli się cisnąć, już sobie wyobrażam siebie pośród tych wszystkich spoconych ludzi, ohyda. Pewnie już domyślacie się, że mam bzika na punkcie czystości. Podjechał mój autobus, w końcu. Szybko podbiegłam do drzwi żeby wejść pierwsza i MOŻE znaleźć dobre miejsce, z dala od tych wszystkich ludzi, którzy mi się nie spodobają. Pewnie wydaje się wam, że jestem rozwydrzoną nastolatką, która ocenia ludzi po wyglądzie. Nie, nie jestem. Po prostu kiedyś natrafiłam na obleśnego mężczyznę, który się do mnie przystawiał, miałam wtedy dwanaście lat. Ludzie, która dwunastolatka chciałaby żeby jakiś spasiony, spocony i lekko podpity stary facet się do niej przystawiał, chyba żadna, prawda? Od tamtej pory zawsze uważam na ludzi i uważnie patrzę na ich wygląd i zachowanie oraz noszę ze sobą żele antybakteryjne... właśnie gdzie jest mój żel? Oczywiście zapomniałam go wziąć, moja cudowna pamięć, wyczuwacie tą ironię? Dzisiaj jestem naprawdę wyjątkowo roztrzepana, co się ze mną dzieje? Koniec tych rozmyśleń, w końcu kierowca otworzył drzwi, chyba też jest dzisiaj zaspany tak jak ja i nie kontaktuje. Nie mogę uwierzyć, na końcu autobusu są cztery miejsca wolne i nie ma wcale dużego tłoku, czy to jakiś cud?  Dzień specjalny czy szczęście, który ostatnio mnie często opuszczało i straciłam nadzieję, że przy mnie jest, a jednak nie jest tak źle. Szybkim krokiem podbiegam do wolnego miejsca i siada. Uśmiecham się do siebie samej, sukces, żadna starsza pani mnie nie wyprzedziła.
~*~
Płatki, mleko ryżowe, borówki, sok pomarańczowy i woda, chyba niczego nie zapomniałam. Najwyżej dokupię w innym sklepie i tak najbardziej zależy mi na płatkach. Zbliżam się do kasy, ale niestety na kogoś wpadam. Blondyn trzymał w ręce jogurt, otwarty jogurt. Kto normalny chodzi po sklepie z OTWARTYM jogurtem. Trzymał, oznacza to, że już nie trzyma go ponieważ odbił się on ode mnie i upadł na ziemię, w sumie nic takiego by się nie stało gdyby nie to, że część jagodowej mazi wylądowała na mojej BIAŁEJ, podkreślam BIAŁEJ bokserce. Dziękuję, naprawdę, będę teraz wyglądała jak debil, większy debil.
- Boże! Przepraszam nie chciałem, ja po prostu zapatrzyłem się, głupio mi - chłopak nagle się odezwał, w jego głosie było można wyczuć skruchę.
-Nic się nie stało - głupia, grzeczna ja, jasne, że się stało. Przypominam, że wyglądam teraz jak debil.
-Stało się, masz brudną bluzkę, tak mi głupio, co mogę dla ciebie zrobić żeby ci to wynagrodzić? - spytał i lekko się uśmiechnął, chociaż widać było, że do śmiechu mu nie było. Czy naprawdę miał aż tak duże wyrzuty sumienia?
-Spokojnie, nie przeżywaj tak. Wypiorę to - próbowałam go pocieszyć, nie chciałam żeby chodził potem ze smutną miną cały dzień.
-No dobrze, ale naprawdę chcę ci to jakoś wynagrodzić - nie daje za wygraną
-W sumie jest godzina - spojrzałam na zegarek- dziewiąta, a ja nie jadłam śniadania i jestem zaspana i napiłabym się kawy, możesz zabrać mnie gdzieś.
- To świetny pomysł, a mogę zabrać cię do domu? - spytał
-Jasne, czemu nie, a daleko mieszkasz? - dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że tak naprawdę go nie znam, a zgodziłam się pójść z nim do domu
-Jakieś dziesięć minut drogi - może nie jest taki zły?
- Ok, więc chodźmy - uśmiechnęłam się do niego lekko i odwróciłam w stronę kas.
-Luke - o co mu chodzi?
-Huh? - chłopak zaczął się śmiać, już gdzieś widziałam podobny śmiech.
- Jestem Luke, Luke Bieber - jestem naprawdę głupia
-A, już rozumiem. Sharon, Sharon Williams - podałam mu dłoń i odwzajemniłam uśmiech. Złapałam z nim kontakt wzrokowy i dopiero teraz zauważyłam, że ma niebieskie oczy.
-Chodźmy już bo nigdy nie dojdziemy - wyrwał mnie z zamyśleń swoich śmiechem.
 ~*~
-Powiedz mi Shar - znamy się zaledwie dwadzieścia minut, a on już wymyślił mi przezwisko, cudownie. - mieszkasz gdzieś w pobliżu, nigdy wcześniej cię tu nie widziałem, a mieszkam tu od dziecka. - powiedział jednocześnie wkładając klucz do zamka.
-Nie, przyjeżdżam tu do sklepu, ponieważ mają tu moje ulubione płatki - znów się uśmiechnęłam, kurczę, przy nim naprawdę dużo się uśmiecham.
-No dobrze - skinął głową i gestem ręki zaprosił mnie do mieszkania. Szczerze powiedziawszy było bardzo eleganckie, pewnie mieszka z rodzicami. Staliśmy w małym przedpokoju, w którym była duża drewniana komoda, wieszak i obraz przedstawiający jakieś duże kolorowe drzewo.
-Mieszkam z bratem - czy on mi czyta w myślach?
-A jest teraz tutaj? - to by było dosyć niezręczne, nie znam dobrze Luka, a co dopiero jego brata
-Nie ma, ale powinien zaraz przyjść, poszedł do kolegi - znów uraczył mnie tym swoim uroczym uśmiechem.
-Ohh - co miałam odpowiedzieć?
-Co zjesz? - chyba zauważył, że temat jego brata nie jest ciekawy, a raczej mnie przytłacza
-Hmm.. a co proponujesz? Zjem wszystko, jestem naprawdę głodna - i taka była prawda
-Naleśniki, jajecznica, kanapki, a może pizza? - czy ja usłyszałam to piękne słowo?
-Zdecydowanie pizza, a zrobisz ją sam? - w sumie jest mi to obojętne, pizza to pizza, a nie chcę mu też za bardzo zabierać czasu na gotowanie.
-Mogę zamówić, będzie szybciej. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się, że będziesz chciała zjeść pizze, na śniadanie, jesteś w końcu dziewczyną
- A co dziewczyny nie mogą jeść pizzy na śniadanie blondasku?
- Wiesz, one dbają o linię i te sprawy - czy on coś sugeruję ?
- Może nie jestem dziewczyną? - jego mina była bezcenna, nie mogłam powstrzymać śmiechu i wybuchnęłam głośnym śmiechem
-Bardzo zabawne, HAHA, pośmiejmy się razem - chłopak wystawił mi język - Z resztą jesteś za ładna, żebyś mogła być mężczyzną - nie zarumieniłam się, nie jestem jedną z tych dziewczyn, które na każdy komplement spuszczają wzrok i czerwienią się, o nie!
-Nie ważne, zamawiasz tą pizze? Jestem baaaardzo głodna- dałam nacisk na słowo bardzo.
-Już,już. Napijesz się czegoś ? - chłopak sięgnął po ulotkę pizzeri.
-Czekam na moją obiecaną kawę - uśmiechnęłam się i spojrzałam na kawiarkę.
-Już robię - chłopak zaczął robić kawę i jednocześnie zamawiał pizzę, spytał mnie jaką chcę pizzę, było mi to obojętne więc wzruszyłam ramionami.
-Powinni przyjechać za dwadzieścia minut - powiedział chłopak odkładając telefon i jednocześnie podając mi filiżankę z kawą.
~*~
Jedliśmy pizzę, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Lukey to naprawdę świetny chłopak, nigdy nie pomyślałabym, że pójdę do domu kogoś obcego i będę z nim jadła śniadanie. Czasami siebie zaskakuję.
-Gdzie jest toaleta? - poczułam naglą potrzebę udania się do toalety
-Czarne drzwi po prawej - zapamiętaj Sharon
-Dzięki - wstałam i ruszyłam w kierunku czarnych drzwi. Już miałam wchodzić gdy na kogoś wpadłam. Cholera, chyba dzisiaj jest dzień wpadania na ludzi.
-Umm..przepraszam zagapiłam się - było mi głupio, w końcu nie jestem u siebie
-Nic nie szkodzi, a co ty tutaj robisz? Jesteś u mojego brata? - ten głos, anielski głos, spojrzałam w górę i złapałam kontakt wzrokowy z chłopakiem. To on, te oczy, te włosy. To ten chłopak z metra, którego spotkałam cztery lata temu. Takich oczu się nie zapomina, nigdy. Justin. Tak, to na pewno on, chociaż nie, to głupie. Po czterech latach miałabym spotkać osobę, którą widziałam w metro? Nie możliwe.
-Słyszysz mnie? - z zamyśleń wyrwał mnie Luke. Luke? Co on tu robi? Był w pokoju obok.
-Yyyy.. T-ta-ta-k - znów zachowuje się jak idiotka, która nie umie się wysłowić.
-To mój brat, Justin - a jednak - Justin, to Sharon, moja koleżanka - to TEN SAM JUSTIN, mój ideał.
-Miło mi poznać - Justin aka mój anioł odezwał się i uśmiechnął się tym samym ukazując rząd idealnie białych i prostych zębów. ''Miło mi poznać'' czyli mnie nie pamięta, ale to oczywiste. Kto pamiętałby czternastolatkę spotkaną cztery lata temu, w metro. W dodatku tamtego dnia wydawało mi się, że próbuje ode mnie uciec.
-Mi również - uff.. odzyskałam rozum i zdolność do normalnego mówienia.
-Zjesz z nami - Luke zwrócił się do brata
-Jasne, a co jecie? - przeniósł wzrok na mnie, cholera, on mnie mierzy wzrokiem.
-Pizze - pyszną pizze.
-Uwielbiam pizze - znów odzywa się mój anioł, o co ty nie powiesz, kto nie lubi?
Z tego wszystkie zapomniałam, że muszę do toalety i ruszyłam za chłopakami do salonu żeby dokończyć pizzę. Jedliśmy w ciszy, aż w końcu odezwał się Justin.
-Dalej używasz żeli antybakteryjnych - udawał, że się zastanawia - o zapachu mango? Tak jak cztery lata temu - cholera, on mnie pamięta. ON MNIE PAMIĘTA. To dobrze czy źle? Co ja teraz zrobię? Chyba powinnam się cieszyć, w końcu mój idealny mężczyzna mnie pamięta, a nawet pamięta jakich żeli używam. Luke patrzył na nas ze zdziwieniem, a ja nic nie mogłam powiedzieć, ponieważ rozmyślałam o tym co będzie dalej.
_______________________________________________________________________________________
Rozdział nie jest sprawdzony bo nie mam za dużo czasu, sprawdzę jutro.
No to mamy za sobą pierwszy rozdział, co sądzicie? Jak zachowa się Sharon?
Dziękuję za 3 komentarze pod prologiem, myślę, że to i tak dobrze jak na pierwszy dzien + mam już 100 wyświetleń, hahaha, to chyba też dobrze?
Jeśli chcecie być informowani wystarczy, że zostawicie swoje nicki do tt pod obojętnie którym rozdziałem lub do aska, ewentualnie e-maila.
-pytania?
ask.fm/bizzlemrs
much love xx